Kiedy pojawiały się pierwsze kamery sportowe, ich przewaga nad smartfonami była znacząca na każdym polu – jakości nagrywanego wideo, dostępnych rozdzielczości nagrywania, wyższego klatkażu, a więc i lepszego slow-motion, a także stabilizacji. Czasy się zmieniają, a smartfony dogoniły i właściwie przegoniły kamery sportowe na niemal wszystkich wymienionych polach. Dodatkowo smartfony oferują możliwość filmowania z bliska dzięki mechanizmowi ustawiania ostrości oraz mają po 3 albo nawet 4 aparaty, co pozwala nagrywać z różnym przybliżeniem. A jednak producenci kamer sportowych się nie zniechęcają i zapowiadają coraz to nowsze modele.
Kamery sportowe wciąż mają swoje określone zalety, ale jest ich mniej niż kiedyś i dla zwykłego użytkownika nie zawsze odgrywają kluczową rolę. Przede wszystkim są bardziej wytrzymałe i łatwiejsze do zamocowania, np. na kierownicy roweru czy na głowie. W przypadku nagrywania wideo, trzymając kamerę w ręku, smartfon daje większą elastyczność i przede wszystkim nie musimy go kupować specjalnie w tym celu. Zwykle mamy już telefon, a kamerę sportową niekoniecznie.
Dlatego małe kamery coraz bardziej się specjalizują w zadaniach, które są bardziej niszowe, ale których smartfony nie potrafią. Dla przykładu DJI potrafi robić jedne z najlepszych gimbali na rynku, zarówno do swoich dronów, jak i profesjonalnych aparatów. Oprócz zwykłej kamery sportowej, DJI Osmo Action 5 Pro, hitem producenta jest kamera DJI Pocket 3 z wbudowanym gimbalem. Co prawda sama stabilizacja mechaniczna gimbalem niekoniecznie ma przewagę nad stabilizacją cyfrową (gorzej radzi sobie z ruchem góra-dół podczas chodzenia), ale za to kamera może śledzić obiekt, jakby miała operatora. Możliwe jest też połączenie time-lapse z zaplanowanym ruchem kamery.
Producent Insta360 opublikował w sieci zwiastun nowego produktu, który ma zostać zaprezentowany już za kilka dni – 22 kwietnia. Jak sama nazwa producenta sugeruje, specjalizuje się on w kamerach nagrywających wideo sferyczne, w 360 stopniach, chociaż ma w ofercie też zwykłą kamerę sportową. Ujęcia ze zwiastuna także sugerują, że może chodzić o kamerę 360, ze względu na charakterystyczną zmianę kadru i pola widzenia.
Są więc dwie możliwości: albo zaktualizowany zostanie model z zeszłego roku, Insta360 X4, albo trzyletni już i wyżej pozycjonowany model Insta360 ONE RS, z matrycami jednocalowymi. Duży nacisk na ujęcia w słabym oświetleniu sugeruje tę drugą opcję. Na końcu zwiastuna widzimy też zapowiedź wymiany soczewki aparatu po jej zniszczeniu.
Chociaż kamery 360 nagrywają obraz ze wszystkich stron, a YouTube umożliwia publikowanie takich materiałów w surowej formie i swobodne rozglądanie się podczas oglądania, najczęstsze zastosowanie takich kamer jest inne. Kamery 360 pozwalają na dowolne wykadrowanie obrazu już po nagraniu, wraz ze zmianą kąta widzenia, co daje bardzo duże możliwości kreatywne.
Jednocześnie nagrywanie wideo 360 za każdym razem wymaga dodatkowego czasu na edycję przed publikacją. Zwykle oznacza to co najmniej obejrzenie całego materiału z ustawianiem kąta patrzenia na smartfonie lub w aplikacji komputerowej na żywo.
Na koniec warto zwrócić uwagę na ciekawy aspekt kamer sportowych. To produkty aspiracyjne – sprzedają wizję widowiskowych ujęć z jazdy na nartach, surfingu, nurkowania czy sportów ekstremalnych użytkownikom, którzy najczęściej tych sportów nie uprawiają, a na pewno nie na poziomie pokazanym na zwiastunach.
Idąc tym tropem, o ile sama kamera nie musi kosztować dużo, zwykle poniżej 2 tysięcy złotych, to samą kamerą nie nagramy widowiskowych ujęć. Bez akcesoriów możemy ją najwyżej trzymać w ręku albo przykleić do kasku. Kamera 360 jest bezużyteczna bez długiego selfie sticka, a wystające poza obudowę kamery z obu stron soczewki łatwo zarysować. Dobierając kolejne akcesoria często podwajamy cenę zakupu samej kamery, a ostatecznie większość z tych dodatków i tak trafia do szuflady.
Warto o tym pamiętać, zanim zdecydujemy się na kolejny zakup tego typu.